Zaczynamy od… kąpieli i plaży, żeby samoloty lądujące nad naszymi głowami na lotnisko SXM zrobiły hałas i megakultowe tło do naszych zdjęć. A to oznacza, że startujemy z holenderskiej części Saint Martin, co nie wyklucza przeskoku na stronę francuską, ale to chwilkę później. Z Sint Marteen pożeglujemy dla swoistego rozruchu na Anquillę, a może zjemy też homara na malutkiej wyspie Prickley?
Naszym największym skarbem na tym etapie będą Wyspy Dziewicze, zarówno te brytyjskie, jak i należące do Stanów Zjednoczonych. Jeżeli gdzieś ma być rajsko, czyli dokładnie tak, jak sobie wyobrażamy Karaiby, to właśnie tam. Ot, choćby wspomnę Virgin Islands National Park.

Zanim wystartujemy z San Juan na Puerto Rico, pozwiedzamy całą wyspę, bo zdecydowanie warto. Następnie po dokonaniu odprawy pożeglujemy wzdłuż wybrzeża, a potem czeka nas kilkudziesięciomilowy skok na Dominikanę.

Kuba… ten rejs nie będzie tylko fantastyczną żeglarską przygodą. Czeka nas również zagłębienie się w klimat kraju, który jest jakby kompletnie z innej epoki. Architektura, kulinaria, stare samochody, cygara, muzyka…
Rejs rozpoczniemy w Cienfuegos zwanej Perłą Południa. Już tutaj liczba atrakcji do zrealizowania mogłaby wypełnić tygodniowy urlop. A my z Miasta Stu Ogni popłyniemy leniwie na Zachód, gdzie rozpoczynają się Parki Narodowe usytuowane na płytkich wodach i niezliczonej liczbie wysp.